poniedziałek, 3 czerwca 2013

LeBron i długo, długo nic...

Indiana znowu powróciła do gry. W meczu nr 6 to ona dyktowała warunki. Mimo, że do połowy Pacers przegrywali jednym punktem, to w trzeciej odsłonie meczu pokazali swoją siłę wygrywając ją 29-15. Cały mecz zakończył się wynikiem 91-77 dla Indy co oznacza, że czeka nas GAME 7. W Miami znowu brylował LeBron James i ... no właśnie, nikt poza nim. LBJ zdobył 29pkt./7zb./6as., ale również miał największy ujemny wskaźnik +/- w drużynie, który wynosił -22. Innymi graczami z dwucyfrową liczbą punktów byli Wade - 10 pkt. (3/11 z gry) oraz Mario Chalmers - 10 pkt. (3/8 z gry). Chris Bosh w ciągu 31 minut spędzonych na parkiecie zanotował jedynie 5 punktów (1/8 z gry). Miami ewidentnie się sypie. To już nie ta sama drużyna, która w sezonie wygrała 27 kolejnych meczów. Zauważalne jest zdenerwowanie i narastająca frustracja zawodników Żarów. Wade i Bosh są praktycznie niewidoczni, superstrzelec Sugar Ray grając 21 minut zdobywa jedynie 6 punktów, bezradny LeBron po raz kolejny zalicza flopa:

Czy taki gracz, MVP ligi musi zniżać się, aż tak nisko? Coś tu jest nie tak...

W Indianie świetne zawody rozegrał Paul George - 28pkt./8zb./5as. oraz znakomity w tej serii Roy Hibbert - 24 pkt./11zb. Cała pierwsze piątka zanotowała dodatni wskaźnik +/- z czego najmniejszy wynosił +12! Indy dosłownie zdemolowała Heat na desce wygrywając 53-33. +20 zbiórek w meczu? To się nazywa dominacja. Indiana zatrzymała Heat na 36% skuteczności. Tego meczu po prostu nie mogła przegrać. 
Paul George dodatkowo popisał się takim skromnym plakatem:



Chłopak naprawdę umie latać!

Ciekawym zdarzeniem minionego meczu był również technik dla LeBrona. Trzeba przyznać, że tym razem sędziowie się "popisali" gwiżdżąc James'owi offensa...



Już w nocy z poniedziałku na wtorek decydujące starcie w American Airlines Arena. Szanse obu zespołów na wejście do finałów oceniam na 50/50.
Mick

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz